Gdy wypadkowi ulegnie społecznik

Czy wypadek społecznika można uznać za wypadek przy pracy? Gdy aktywność społeczna wiąże się z nieformalnymi relacjami z pracodawcą, zawsze warto zadbać o jej sformalizowanie. Dlaczego?

Prezes pewnego klubu sportowego, w trakcie jednego z zebrań, zasłabł. Chwilę później już nie żył. Do śmierci doprowadziła ostra niewydolność układu krążenia.

Wdowa po prezesie wystąpiła do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o rentę rodzinną wynikającą – według jej opinii – z wypadku przy pracy zmarłego męża. Spotkała się z odmową. Kobieta nie poddawała się, choć zarówno sądy okręgowy, jak i apelacyjny odrzuciły jej roszczenia – sprawa trafiła w końcu do Sądu Najwyższego.

Klub sportowy, którego społecznym prezesem był zmarły, był sponsorowany przez firmę, w której tenże pracował – nomen omen – w służbie bezpieczeństwa i higieny pracy. To właśnie szef tej firmy powierzył stanowisko prezesa klubu zmarłemu, ale nie wiązało się to ani z zawarciem jakiejkolwiek umowy, ani tym bardziej z jakimkolwiek wynagrodzeniem.

Wdowa twierdziła, że jej mąż pełnił funkcję w klubie sportowego na rzecz swojej firmy, dlatego wypadek, jaki go spotkał, trzeba zakwalifikować jako wypadek przy pracy.

Jednak i Sąd Najwyższy nie zgodził się z tezą wdowy. Uzasadnił to tym, że wypadek przy pracy może mieć miejsce przy wykonywaniu czynności, które choć nie muszą wynikać wprost z umowy o pracę, to muszą jednak wynikać z łączącego firmę i pracownika stosunku pracy. A w tym konkretnym przypadku – niestety dla wdowy – tak nie było. Jej zmarły mąż został jedynie wyznaczony, poproszony o pełnienie – w społecznej formie – funkcji prezesa stowarzyszenia sportowego sponsorowanego przez swojego pracodawcę.

Czyli – zdaniem Sądu Najwyższego, wyrażonym w wyroku z 3 kwietnia 2013 r., sygn. akt II UK 220/12 – nie mogło być tu mowy o wypadku przy pracy. Aktywność poszkodowanego w klubie była w interesie pracodawcy, jednak tylko nieformalnie. Nie wynikała po prostu z umowy o pracę. Gdyby było inaczej, wdowa zapewne nie miałaby kłopotów z uzyskaniem prawa do renty rodzinnej.

Jaki płynie z tego wszystkiego morał? Chyba bardzo prosty. Jeżeli nasza działalność w jakikolwiek sposób wiąże się z relacjami – nieformalnymi – z firmą, w której pracujemy, warto w swoim dobrze pojętym interesie zadbać, aby ją sformalizować. Gdy zdarzy się przekroczyć jej ramy – właśnie w interesie pracodawcy – zawszę można liczyć na ochronę ubezpieczeniową. W tym przypadku – niestety dla wdowy – tak nie było.

Przemysław Ł. Siemiątkowski

Skomentuj