Najlepszą formą prewencji są same kontrole

„Rzeczywiście skuteczność działań PIP znacząco ograniczają obecnie obowiązujące przepisy. Mamy propozycje zmian, jednak ich realizacja wymaga podjęcia inicjatywy ustawodawczej” – mówi Roman Giedrojć.

Robert Kozela: „Śmieciówki” stały się symbolem patologii polskiego rynku pracy, ale nie jest to jedyne niepokojące zjawisko. Jakie zmiany w polskim świecie pracy są pańskim zdaniem najpilniejsze?

Roman Giedrojć: Generalnie wszelkie patologie w stosunkach pracy są elementem walki konkurencyjnej między przedsiębiorcami. Unikanie podpisywania umów o pracę, praca na czarno, niewypłacanie wynagrodzeń i tym podobne praktyki są przejawem nieuczciwej konkurencji. Większość pracodawców rzetelnie prowadzi swoją działalność, nie próbuje zwiększyć swoich zysków kosztem pracowników i przyznanych im praw. Należy więc doprowadzić do tego, by odsetek pracodawców świadomie łamiących prawo pracy z każdym rokiem się zmniejszał.

Jakie więc rozwiązania systemowe należy wprowadzić?

Nieuniknione jest podjęcie prac nad nowym Kodeksem pracy. Obecne przepisy nie są przystosowane do rzeczywistości gospodarczo‑społecznej. Oczywiście było wiele prób ich przystosowania, ale doprowadziły one głównie do tego, że przepisy stały się zbyt skomplikowane, niejasne, można je w dowolny sposób interpretować, a to służy nadużyciom i utrudnia egzekucję prawa. Co więcej, nowoczesne technologie i szybkie tempo życia powodują, że obok tradycyjnego modelu zatrudnienia pojawiają się także nowe formy świadczenia pracy. One także wymagają uregulowania. Chodzi o to, by jak największa grupa ludzi świadczących pracę w warunkach podległości miała zagwarantowane podstawowe prawa, takie jak normy czasu pracy, dobowy, tygodniowy odpoczynek, urlop, bezpieczne warunki pracy itd.

A jakie uprawnienia i możliwości działania powinna otrzymać PIP, żeby lepiej przeciwdziałać patologiom na rynku pracy?

Rzeczywiście skuteczność działań PIP znacząco ograniczają obecnie obowiązujące przepisy. Mamy propozycje zmian, jednak ich realizacja wymaga podjęcia inicjatywy ustawodawczej. Pierwsza dotyczy możliwości wszczynania i prowadzenia kontroli na podstawie okazania legitymacji służbowej przez inspektora pracy. Uprzedzanie o planowanej kontroli i okazywanie upoważnienia do jej przeprowadzenia tylko komplikuje i utrudnia wykonywanie obowiązków, nie wspominając o mnożeniu kosztów związanych z przygotowaniem i dostarczeniem takich dokumentów. Kolejny ważny postulat dotyczy możliwości przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę. Oczywiście chodzi tylko o takie przypadki, gdy praca jest świadczona w warunkach charakterystycznych dla stosunku pracy, czyli jest świadczona za wynagrodzeniem, na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem, w wyznaczonym miejscu i czasie.

Coraz większym wyzwaniem staje się kontrola legalności zatrudnienia i walki z szarą strefą. Czy w związku z tym inspekcja powinna otrzymywać kolejne uprawnienia i możliwości, czy jednak nie trzeba byłoby się zastanowić nad utworzeniem odrębnej policji pracy, nawet jako służby mundurowej?

Podoba mi się rozwiązanie, które istnieje we Włoszech. Tam ponad 500 karabinierów jest na stałe włączonych w struktury inspekcji. Mogą prowadzić działania obserwacyjne. Kiedy wchodzą do firmy, to nikt nie ucieknie, jest realna kontrola. My także często musimy korzystać z pomocy policji. Ta współpraca bywa różna. W efekcie, gdy u nas inspektor wchodzi na kontrolę, to ruch jest nie na bramach, tylko na płotach, przez które uciekają nielegalnie zatrudnieni. Tak nie może być. Nadchodzi czas wypracowania nowych mechanizmów dających większą skuteczność w zakresie zwalczania nielegalnej pracy przez inspektorów pracy wyspecjalizowanych w tym zakresie.

Jak powinna się zmienić inspekcja? Co pan planuje, jeżeli chodzi o organizację urzędu czy metodykę prowadzenia kontroli?

Stawiam na system „3×S”, czyli na specjalizację, samodzielność i skuteczność inspektora pracy. Taki model zainicjowała Bożena Borys‑Szopa, kiedy była głównym inspektorem pracy w latach 2006–2008, a ja pełniłem w tym czasie funkcję jej zastępcy. Inspektorzy pracy są podstawowym ogniwem inspekcji i przez wyniki ich pracy oceniana jest cała instytucja. Dlatego wszyscy pracownicy poszczególnych okręgów oraz Głównego Inspektoratu Pracy mają wspierać inspektorów i pracować na ich rzecz. W codziennej praktyce inspektor jest konfrontowany z pracodawcami mającymi do dyspozycji sztaby specjalistów, prawników itp. Dlatego musi mieć odpowiednie przygotowanie i świadomość, że stoi za nim zespół ludzi gotowych go wesprzeć. Inspektor musi podejmować wyzwania. Zmienię podejście do oceny jego pracy. Inspektor ma przyjść do zakładu pracy, właściwie ocenić stan przestrzegania prawa pracy, rozpoznać występujące zagrożenia, a następnie zastosować dostępne środki prawne. Oczywiście planuję i wprowadzam zmiany w organizacji urzędu i jego funkcjonowaniu, ale nie będą one miały charakteru rewolucyjnego. Posłużą zwiększeniu efektywności naszej pracy, m.in. mam zamiar ograniczyć biurokrację związaną z działalnością inspekcji i prowadzeniem kontroli.

Ze względu na to, co dzieje się na rynku pracy, PIP dużo uwagi poświęca prawnym aspektom zatrudniania. Czy w związku z tym bhp nie schodzi na dalszy plan? To też jest sfera, która wymaga kontroli i wielu interwencji organów nadzoru.

Ustawodawca jasno nakreślił priorytety inspekcji pracy, stwierdzając w art. 1 ustawy o PIP, że jesteśmy organem powołanym przede wszystkim do sprawowania nadzoru i kontroli przestrzegania przepisów i zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Z całą mocą chcę podkreślić, że nie schodzimy z tego kierunku. Życie ludzkie jest najwyższą wartością, zatem ochrona pracowniczego życia i zdrowia poprzez nadzorowanie i kontrolowanie przestrzegania przepisów i zasad bhp jest dla inspekcji sprawą najważniejszą.

Każdego dnia inspektorzy pracy w całym kraju prowadzą intensywne, a przy tym wymierne w skutkach działania kontrolne prowadzące do usunięcia bądź istotnego ograniczenia zagrożeń zawodowych. Priorytetem Państwowej Inspekcji Pracy jest osiągnięcie na trwałe pozytywnych zmian w postaci poprawy warunków pracy oraz przywrócenia wysokich standardów ochrony pracy. Corocznie eliminujemy bezpośrednie zagrożenia zdrowia i życia średnio 70 tysięcy osób w ich miejscu pracy.

Inspekcja w ostatnich latach dużo uwagi poświęca działalności prewencyjnej. Czy rzeczywiście powinno być to tak ważną częścią działalności PIP? Czy kontrola i egzekwowanie właściwych warunków pracy i zatrudnienia nie powinny być sednem działalności urzędu?

Powinny być i są. Powtórzę jeszcze raz: jesteśmy państwowym urzędem nadzoru i kontroli. Szeroko rozumiana działalność prewencyjna jest komplementarna w stosunku do nadzorczo‑kontrolnej. Jej celem jest podniesienie świadomości pracodawców i pracowników, a co za tym idzie ograniczenie zagrożeń wypadkowych i większe poszanowanie prawa pracy. Działalność prewencyjna powinna być adresowana w znaczącej części do pracodawców, bo to oni są bezpośrednio zobowiązani do zapewnienia pracownikom bezpiecznych warunków pracy. Bez świadomych pracodawców nie da się znacząco podnieść poziomu bezpieczeństwa w zakładach pracy. Poza tym uważam, że najlepszą formą prewencji są same kontrole. Łączą w sobie aspekt edukacyjno‑promocyjny i wychowawczy. Przy okazji kontroli inspektor pracy udziela porad, pomaga, wyjaśnia, uosabia służebną rolę państwowego organu. Jeśli musi sięgać po kary, to pamiętajmy, że obok represyjnego kara ma także wymiar prewencyjny.

PIP bezpośrednio i pośrednio kontroluje działalność służby bhp. Jaki obraz tej służby wyłania się z kontroli i doświadczeń inspektorów pracy?

Dobrze działająca zakładowa służba bhp jest istotnym ogniwem w systemie bezpieczeństwa pracowników. Dokładnie to widać w wynikach kontroli stanu przestrzegania przepisów bhp. Tam gdzie funkcjonuje profesjonalna służba bhp, pracownicy są bezpieczniejsi i mają lepsze warunki pracy. Brak zakładowych specjalistów zajmujących się na co dzień bezpieczeństwem wyraźnie widać u małych pracodawców. Niestety właściciele firm nie mają wystarczających kwalifikacji, by spełniać wszystkie wymogi wynikające z przepisów bhp. Zewnętrzne firmy doradcze często koncentrują się na zysku, co odbija się negatywnie na poziomie świadczonych usług, od których zależy bezpieczeństwo pracowników. W praktyce wygląda to tak, że w papierach firmy, w aktach osobowych wszystko się zgadza, są odpowiednie zaświadczenia, tylko że poszczególni pracownicy nie mają podstawowych wiadomości o zagrożeniach występujących na ich stanowiskach. Nieprzypadkowo duży odsetek ofiar wypadków to osoby, które dopiero rozpoczęły karierę zawodową. Gdyby byli właściwie przygotowani do rozpoczęcia pracy, wielu tragedii można by uniknąć.

Między innymi dlatego jedną z moich pierwszych inicjatyw jest program „Pierwsza kontrola”. Skierowany jest on do mikro, małych i średnich pracodawców, którzy wcześniej nie byli kontrolowani przez inspektorów pracy. Taka pierwsza kontrola będzie miała charakter audytorski i instruktażowy. Inspektor, a czasami zespół inspektorów, sprawdzi prawidłowość stosowania przepisów prawa pracy i poziom zapewnienia pracownikom bezpiecznych warunków pracy. Co więcej, za ujawnione nieprawidłowości pracodawca nie będzie karany, a nawet dostanie czas na dostosowanie się do standardów określonych przez prawo. Kary będą nakładane tylko wtedy, gdy kontrola ujawni przypadki nielegalnego zatrudnienia albo gdy okaże się, że przepisy prawa pracy są przez pracodawcę rażąco naruszane. Sankcje będą także, jeżeli wizyta inspektora będzie następstwem wypadku przy pracy

Szkolenia bhp są jednym ze słabszych elementów systemu ochrony pracy – dużo w nich bylejakości i chodzenia na skróty. Czy inspekcja ma pomysł, jak doprowadzić do poprawy jakości szkoleń? Może trzeba wprowadzić jakieś zmiany w przepisach?

To pytanie nie do inspekcji pracy, raczej do resortów pracy i edukacji. Ze swojej strony mogę potwierdzić, że szkolenia w dziedzinie bezpieczeństwa i higieny pracy są nierzadko na żenującym poziomie. Kiedy było szkolnictwo zawodowe, uczeń otrzymywał wiedzę w zakresie wykonywania pracy, technologii, ale w procesie technologicznym było uwzględniane bezpieczeństwo pracy. Dzisiaj tego nie ma. Młody człowiek w ciągu 8 godzin lekcyjnych ma być nauczony wykonywania pracy w sposób bezpieczny, ale to jest po prostu niemożliwe. Jeżeli nie powrócimy do rozwiązań uwzględniających w procesie technologicznym zagadnienia bezpieczeństwa pracy, to liczba wypadków może wzrastać.  

Skomentuj