Nie każde maski antysmogowe chronią przed zatruciem

Nie wszystkie maski antysmogowe chronią przed zanieczyszczeniami powietrza – poinformował UOKiK. Przy zakupie takiej ochrony należy zwrócić uwagę na ich oznakowanie.

Pilotażowy program w tej sprawie na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeprowadziła Inspekcja Handlowa.

Prezes UOKiK Marek Niechciał poinformował na wtorkowej konferencji prasowej, że Inspekcja sprawdziła 11 modeli półmasek filtrujących do ochrony przed cząstkami, popularnie nazywanych maskami antysmogowymi. Kontrola odbyła się w trzecim kwartale ub.r. w dziewięciu województwach. Urząd podał, że inspektorzy sprawdzili 12 losowo wybranych przedsiębiorców – głównie hurtownie i sklepy.

Nasza kontrola wykazała, że nie każdy produkt spełnia swoją rolę. Poczynając od tego, że może nie działać, lub być źle oznaczony – zaznaczył Niechciał.

Kontrola Inspekcji Handlowej zakwestionowała pięć modeli masek.

UOKiK poinformował, że dwa modele miały negatywne wyniki badań na „całkowity przeciek wewnętrzny”, co oznaczało, że nie miały one odpowiednich właściwości ochronnych i przepuszczają obecne w powietrzu szkodliwe pyły. Do tej pory prezes UOKiK wszczął jedno postępowanie administracyjne w sprawie półmaski niezgodnej z wymaganiami. W drugim przypadku przedsiębiorca odwołał się do UOKiK od decyzji IH zakazującej sprzedaży zakwestionowanego wyrobu. Sprawy są w toku, do czasu rozstrzygnięcia firmy nie mogą sprzedawać tych produktów.

Trzy maski zostały zakwestionowane z powodu braków formalnych np. w instrukcjach użytkowania.

Inspekcja Handlowa skierowała do przedsiębiorców pisma o możliwości podjęcia dobrowolnych działań naprawczych. Sprawy są w toku – wyjaśniono.

Urząd zapewnił, że ze względu na coraz większy problem ze smogiem, UOKiK nadal będzie monitorował ten rynek.

Jak kupujemy maski, to zwracajmy uwagę nie tylko jak wyglądają, ale na oznaczenia, bo mogą być maski, które kosztować będą nie kilka czy kilkanaście złotych, ale sto parędziesiąt, a nie będą spełniać swojej roli. Mamy jeden przykład – maska trochę przypomina jakbyśmy chcieli się przebrać za bohatera Gwiezdnych Wojen i w użytkowaniu tej maski być może będziemy jak ten bohater Gwiezdnych Wojen raczej dychać niż oddychać – powiedział prezes UOKiK.

UOKiK zaleca osobom, które chcą kupić taką ochronę, by zwróciły uwagę, czy maska ma skrót „CE”. Oznacza to, że producent przeprowadził procedurę oceny zgodności i deklaruje, że produkt spełnia wszystkie wymagania techniczno-prawne.

Kolejnymi skrótami, na które należy zwrócić uwagę są: „FFP1”, „FFP2”, „FFP3” – wskazują one bowiem klasę ochrony filtra. Najsłabsza to 1, a największa to 3. Urząd zwrócił uwagę, że przy niewielkich przekroczeniach zanieczyszczeń wystarczy wybrać maskę z cyfrą 1.

Jeżeli na masce zobaczymy oznaczenie „NR”, oznacza to, że jest ona jednorazowa i nie powinno się jej nosić dłużej niż 8 godzin. Z kolei oznaczenie „R” świadczy o tym, że maska jest wielokrotnego użytku. Przy wielorazowych maskach należy zwrócić uwagę na znak „D”. Urząd wyjaśnił, że taki produkt pozytywnie przeszedł badanie na zatkanie pyłem dolomitowym. Jest ono obowiązkowe dla masek wielokrotnego użytku.

Niechciał dodał, że konsumenci kupujący maski powinni też zwrócić uwagę, czy dobrze przylegają one do twarzy. Eksperci z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy zwracali uwagę na konferencji, że uważać powinni mężczyźni noszący zarost, może on bowiem powodować, iż maska niewłaściwie przylegać będzie do twarzy.

Maska, która ma ochronić nas przed pyłem zawieszonym powinna okrywać: nos, usta, brodę i może mieć zawór bądź zawory wdechowy i wydechowy. Taki produkt składa się też częściowo bądź w całości materiału filtracyjnego, gdzie filtr główny stanowi nierozłączną część takiej maski. Kupując maskę należy też zwrócić uwagę na sposób ich mocowania, czyli taśmy lub gumki. Jeśli są one za długie, maska może zsuwać się z twarzy.

Przedstawiciele Urzędu na konferencji prasowej przedstawili także wyniki kontroli czujników czadu. Na zatrucia tlenkiem węgla jesteśmy narażeni np. dogrzewając się gazem bądź węglem. Czad jest bezwonny i bezbarwny, a więc trudny do wykrycia. Długotrwałe wdychanie tlenku węgla o stężeniu 50 ppm (ang. parts per million – ilość cząsteczek CO w 1 mln cząsteczek powietrza) może być groźne dla małych dzieci lub osób starszych.

Z danych Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, w poprzednim sezonie grzewczym, czad zabił 61 osób, a w tym – jest już 41 ofiar śmiertelnych.

Inspekcja Handlowa od grudnia 2016 r. do grudnia 2017 r. skontrolowała 104 modele czujników czadu, ponad połowę dostępnych na polskim rynku. Zakwestionowano 41 modeli.

Najwięcej nieprawidłowości dotyczyło oznakowania i instrukcji użytkowania. Brakowało w nich m.in. ważnych dla konsumentów ostrzeżeń np., że czujnik musi instalować fachowiec.

Urząd wyjaśnił, że 21 czujników przeszło badania w specjalistycznych laboratoriach. Specjaliści sprawdzali, czy przy konkretnym stężeniu CO (30 ppm, 50 ppm, 100 ppm, 300 ppm) alarm uruchamia się w odpowiednim czasie. Przykładowo przy stężeniu 300 ppm powinien się włączyć, zanim miną trzy minuty, a przy stężeniu 100 ppm – między 10. a 40. minutą. W siedmiu czujnikach alarm nie działał tak, jak powinien – albo nie włączał się w ogóle, albo następowało to zbyt późno lub zbyt wcześnie.

UOKiK poinformował, że efektem kontroli jest 5 postępowań administracyjnych, wszczęcie kolejnych czterech jest rozważane. Jak zapewniono, wadliwe czujniki czadu zostały wycofane ze sklepów. Informacje o dwóch detektorach, wobec których zakończyły się już postępowania, trafiły do bazy RAPEX, w której państwa UE ostrzegają o niebezpiecznych produktach.

Kupując czujniki czadu, należy zwrócić uwagę, jakiego jest on typu. Typ A emituje alarm świetlny i dźwiękowy, a także może doprowadzić do uruchomienia wentylacji. Typ B tylko emituje alarm wizualny i dźwiękowy.

Urząd wskazał, że czujniki czadu mogą być zasilane na baterie lub z domowej sieci elektrycznej. Jeśli w domu mamy często awarie sieci, należy wybrać model na baterie.

Czujnik czadu powinien być też oznaczony nazwą normy PN-EN 50291-1:2010/A1:2013-05. W ten sposób przedsiębiorca poświadcza, że przeprowadził badania czujnika pod kątem wymagań bezpieczeństwa.

Skomentuj