Niektóre zawody znikną z rynku pracy

Doradca klienta w banku, sprzedawca, bibliotekarz to zawody, które niedługo mogą zniknąć z rynku pracy – przewidują eksperci. Zaznaczyli jednak, że wraz z rozwojem cywilizacyjnym pojawiać się będą nowe profesje.

Monika Fedorczuk, ekspertka ds. rynku pracy w Konfederacji Lewiatan, zwróciła uwagę, że skończyły się czasy, kiedy całe życie pracowało się w jednej firmie. „Model, że pracownik przychodził do przedsiębiorstwa zaraz po szkole i pracował w nim aż do emerytury, odszedł do przeszłości w Polsce już w latach 90” – podkreśliła.

„Czasy się zmieniły. Nie pracujemy już przez całe życie w jednej firmie czy w jednym zawodzie. Niektórzy zaczynają pracę w korporacji, później zostają freelancerami, potem przechodzą do małego przedsiębiorstwa albo pracują np. w fundacji” – zaznaczyła ekspertka. Dodała, że coraz częściej na świecie pracuje się „projektowo”, czyli od jednego projektu do drugiego.

Według Fedorczuk częste zmiany pracodawcy mogą nie zapewniać stabilności. „Jeżeli decydujemy się na taki model pracy, to po części rezygnujemy z niektórych przywilejów, wynikających ze stażu pracy w jednej firmie. Stabilności może zabraknąć również przy pracy projektowej, bo wiadomo, że wcześniej czy później dany projekt się zakończy” – wyjaśniała.

Zwróciła uwagę, że nowoczesny rynek pracy ma wiele plusów. „Dzięki zmianie miejsca pracy i zajęcia mamy możliwość zdobywania dużo większych doświadczeń, mamy możliwość rozwijania się. Kiedyś, jeśli ktoś zaczynał jako szewc, inżynier, nauczyciel, to pracował w tym zawodzie do końca życia. My często zmieniamy pracę, dzięki czemu nawet, jeśli popełnimy błędy przy wyborze zawodu, to nie jesteśmy na niego skazani przez wiele lat” – mówiła ekspertka.

Jej zdaniem, na zmieniającym się rynku pracy wygrają ci, którzy przewidzą, jakie będą trendy w przyszłości. „Na rynku pozostaną zawody związane z rozwijaniem kompetencji osobistych, np. doradcy, psychologowie, trenerzy. Hydraulik i elektryk też zapewne pozostaną na rynku, ponieważ te czynności są trudno zastępowalne przez maszyny. W ostatnim czasie można zaobserwować, że renesans przeżywają zawody rzemieślnicze. Obecnie pożądane jest posiadać szytą na miarę sukienkę czy też torebkę od kaletnika” – powiedziała Fedorczuk.

Ekspertka przewiduje, że niektóre zawody mogą zniknąć z rynku pracy, np. bibliotekarz. „Tu nie chodzi tylko o robotyzację, ale też zmianę stylu życia ludzi. Książki są relatywnie tanie, coraz więcej jest elektronicznych czytników na rynku i ludzie coraz mniej czytają” – powiedziała. Zwróciła uwagę, że ograniczona może zostać także praca sprzedawcy i doradcy ds. obsługi klienta, np. w banku.

Natomiast prezes zarządu Personnel Service Krzysztof Inglot zwrócił uwagę, że pojawia się coraz więcej nowych zawodów. „Twórca aplikacji, menadżer social media czy analityk Big Data to zawody, które jeszcze w 2006 roku nie istniały, a teraz jest na nie duże zapotrzebowanie. Nowych profesji będzie przybywało. W 2017 roku na World Economic Forum oszacowano, że 65 proc. dzieci w wieku szkolnym będzie pracować w zawodach, które jeszcze nie powstały” – uważa.

Wskazał, że największe zapotrzebowanie będzie na kreatywne zawody, które trudniej zautomatyzować. „Rynek pracy zmienia się na naszych oczach od kilkunastu lat. Ludzie pracują w zawodach, o których 10 lat temu nikt nie słyszał. Podobnie będzie w kolejnej dekadzie. Powstaną stanowiska i specjalizacje, o których teraz możemy nawet nie mieć pojęcia. Jest jednak pewna uniwersalna wartość, w którą możemy wyposażyć nasze dzieci już teraz, żeby łatwiej adaptowały się do nowych warunków. Chodzi oczywiście o kreatywność. Na nią będą stawiały firmy, które proste zadania będą mogły zautomatyzować” – oświadczył Inglot.

Zwrócił uwagę, że postęp technologiczny weryfikuje listę zawodów. Jeszcze kilka lat temu nie istniały lub dopiero raczkowały takie zawody, jak kierowca Ubera, inżynier samochodów autonomicznych, specjalista could computingu, menedżer zrównoważonego rozwoju, twórca treści na YouTube czy operator drona. „Teraz takie oferty pracy nikogo nie dziwią. Co więcej, systematycznie ich przybywa. Natomiast w kolejnych latach ze względu na coraz większą adaptację sztucznej inteligencji na rynku pracy pojawi się zapotrzebowanie m.in. na trenerów sztucznej inteligencji” – przewiduje ekspert.

Powołując się na raport Uniwersytetu Oksfordzkiego i Yale, podkreślił, że już za 45 lat roboty wykonają większość zadań, które dziś wykonują ludzie. „Są jednak pewne wyjątki. Istnieje tylko 2 proc. szansy, że stanowiska takie jak dyrektor artystyczny, producent, reżyser, fotograf czy projektant mody zostaną zautomatyzowane. Jeszcze mniejsza szansa jest na to, że roboty wykonają zadania kuratora wystawy. Spokojnie mogą czuć się również marketingowcy, których praca w dużej mierze opiera się na kreatywnym myśleniu” – uważa Inglot.

Podkreśla, że na wyzwania rynku pracy powinno odpowiada szkolnictwo. „Rosnące znaczenie kreatywności to wyzwanie dla każdej gospodarki, która chce wygrać w wyścigu o wysoką pozycję w zrobotyzowanej rzeczywistości. W Polsce musimy głównie postawić na zmiany w systemie szkolnictwa, który jest nastawiony głównie na przekazywanie wiedzy, a to w tym momencie zdecydowanie za mało. Nie jest to jednak tylko problem w naszym kraju” – ocenił Inglot.

Skomentuj