Sagi o technikach ciąg dalszy

30 czerwca 2013 r. skończył się 8-letni okres przejściowy na uzupełnienie kwalifikacji przez osoby zatrudnione w służbie bhp.

Zapobiegliwi od lat szturmowali szkoły proponujące studia inżynierskie i podyplomowe. Wprawdzie wiele z tych uczelni nie zapewniało właściwego poziomu nauczania, jednak dla osób już pracujących w branży bhp najważniejszy był „papier” – wiedzę z reguły (a przynajmniej taką mam nadzieję) już posiadali. Była jednak spora, choć topniejąca z roku na rok, grupa osób przeciwna rozszerzaniu wymogów kwalifikacyjnych. Padały postulaty zmiany rozporządzenia. Ich adresatem było m.in. OSPSBHP, które jako największa organizacja behapowców powinno reprezentować interesy całej grupy zawodowej, w tym przeciwników obecnie funkcjonujących regulacji prawnych. Stąd już od pewnego czasu zaczęły się pojawiać pomysły i propozycje abolicji dla behapowców- techników z dużym stażem (w domyśle wiedzą). Zarys tych propozycji prezentowany był już na naszych łamach. Jednak dopiero 10 czerwca oficjalnie wystosowano w imieniu Zarządu Głównego OSPSBHP pismo prezesa Marka Nościusza do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Sądząc po późnym terminie, jego celem nie było zwrócenie uwagi na problem techników bhp i szybka zmiana przepisów – na to było ponad 8 lat i biorąc pod uwagę liczne sygnały wypływające z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej sprawa była z góry przegrana. Zostało ono sporządzone raczej dla uspokojenia sumienia i pod naciskami stosunkowo już nielicznej grupy osób niezainteresowanych dalszą edukacją (choćby z powodów finansowych lub niezbyt odległego momentu osiągnięcia wieku emerytalnego).

Autorzy propozycji chcieliby, aby technicy bhp posiadający minimum 10-letni staż pracy w służbie bhp mogli nadal legitymować się tytułem specjalisty ds. bhp, a co za tym idzie mogli świadczyć usługi bhp mniejszym podmiotom niezatrudniającym etatowej służby bhp. Poza tym osoby posiadające wyższe wykształcenie o kierunku lub specjalności w zakresie bhp albo studia podyplomowe z tego zakresu, aby osiągać kwalifikacje przewidziane dla kolejnych stopni awansu zawodowego musiałyby wykazać się nieco dłuższym stażem od obecnie obowiązującego. Staż ów należałoby rozumieć jako zatrudnienie w pełnym wymiarze czasu pracy, w przypadku zatrudnienia na części etatu – ulegałby proporcjonalnemu wydłużeniu.

Można się było spodziewać, że odpowiedź p. Anity Gwarek, dyrektora Departamentu Prawa Pracy w MPiPS nie będzie przychylna dla postulatów Stowarzyszenia. W uzasadnieniu możemy przeczytać, że podniesienie wymagań kwalifikacyjnych dla służby bhp konieczne było w związku ze stale dokonującym się postępem naukowo-technicznym i ciągłym podwyższaniem standardów bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w prawie Unii Europejskiej. Wiedza raz nabyta nie jest wystarczająca przez cały okres aktywności zawodowej i powinna być doskonalona w każdej dziedzinie, a szczególnie w takiej, która dotyczy zapewnienia bezpieczeństwa i higieny pracy pracownikom. Ponadto, zdaniem autorki odpowiedzi, podwyższenie wymagań kwalifikacyjnych dla specjalistów spoza zakładu pracy związane było z przeświadczeniem, że mają oni mniejsze możliwości do świadczenia usług na wysokim poziomie niż zatrudniony u pracodawcy pracownik służby bhp, który znacznie lepiej zna działalność, wyposażenie i pracowników zakładu.

W odpowiedzi podkreślono także fakt, że zgodnie z rozporządzeniem MPiPS w sprawie klasyfikacji zawodów i specjalności na potrzeby rynku pracy oraz zakresu jej stosowania specjalista powinien posiadać czwarty poziom kwalifikacji, tzn. wykształcenie uzyskiwane na studiach wyższych zawodowych, magisterskich, podyplomowych lub doktoranckich.

Jednakże nie wszystkie propozycje zmiany rozporządzenia w sprawie służby bezpieczeństwa i higieny pracy zostały kategorycznie zanegowane. M. Nościusz zaproponował, aby w firmach, w których przeważający rodzaj działalności (PKD) jest zakwalifikowany do szóstej lub wyższej kategorii ryzyka – w rozumieniu przepisów o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadków przy pracy i różnicowania składki wypadkowej – zmniejszyć liczbę pracowników przypadających na jednego behapowca zatrudnionego w pełnym wymiarze czasu pracy z 600 do 300. Z jednej strony byłaby to szansa poprawy stanu bezpieczeństwa i warunków pracy w firmach o dużych zagrożeniach i wysokich wskaźnikach wypadkowych – a chodzi tu nie tylko o firmy z branży górniczej, hutniczej czy budowlanej, ale też należące m.in. do takich grup działalności, jak: leśnictwo i pozyskiwanie drewna, produkcja mebli, papieru, artykułów spożywczych i wielu innych. Ponadto mogliby tam znaleźć zatrudnienie m.in. doświadczeni technicy bhp. Nie mieliby wprawdzie szans objąć stanowisk kierowniczych, jednak ich wiedza i doświadczenie mogłyby być wykorzystane.

W odpowiedzi ministerstwa znalazło się zapewnienie, iż ta propozycja będzie rozważona przy najbliższej nowelizacji rozporządzenia… Nie jestem jasnowidzem, ani tym bardziej dalekowidzem, aby podjąć próbę interpretacji tego enigmatycznego stwierdzenia…

Konrad Rudniewski

PS. Autorzy projektu zapomnieli jeszcze o jednej, licznej grupie behapowców – mianowicie o absolwentach studiów nieposiadających doświadczenia zawodowego. Obecnie takie osoby spełniają wymogi kwalifikacyjne przewidziane dla starszego inspektora. W proponowanym zapisie zabrakło propozycji od jakiego stanowiska mogliby oni rozpocząć pracę – starszym inspektorem mógłby być absolwent z rocznym stażem w służbie bhp, natomiast inspektorem już tylko technik bhp. Młodzi absolwenci uczelni wpadliby w czarną dziurę…

Artykuł ukazał się w numerze 10/2013 miesięcznika „Przyjaciel przy Pracy”

Skomentuj