Wywiad dot. zakazu handlu w niedziele

Odsetek łamiących zakaz pracy w handlu w niedzielę będzie spadał.

Odsetek łamiących zakaz pracy w handlu w niedzielę będzie spadał; zawsze jednak znajdzie się grupa pracodawców, którzy próbują obejść przepisy, testując w ten sposób prawo i z korzyścią dla siebie je interpretując – ocenił w rozmowie z PAP szef PIP, Główny Inspektor Pracy Wiesław Łyszczek.

PAP: Z raportu PIP wynika, że 7 proc. skontrolowanych sklepów nie zastosowało się do ograniczenia handlu w niedziele. Jak pan ocenia te dane?

Wiesław Łyszczek: Zgodnie z przewidywaniami zdecydowana większość handlowców respektuje zakaz pracy w niedziele objęte takim zakazem. Tylko w 7 proc. przypadków na ponad 8,3 tys. kontroli przeprowadzonych dotąd przez inspektorów pracy sklepy zostały otwarte wbrew prawu. Sądzę, że z czasem odsetek łamiących zakaz pracy w handlu w niedzielę będzie jeszcze spadał. To nowy przepis, który musi się ugruntować w świadomości społecznej. Zawsze na początku są wątpliwości, jak stosować nowe prawo. Wspólnie z resortem pracy pomagamy je wdrożyć, wydając interpretacje przepisów, które budzą najwięcej wątpliwości. Jedenaście lat temu ustawodawca ograniczył handel w dni świąteczne i na początku też były obawy dotyczące przestrzegania tego zakazu i stosowania przepisów w różnych placówkach handlowych. Jednak z czasem emocje ucichły i liczba naruszeń tego przepisu spadła do jednostkowych incydentów. Uważam, że w tym przypadku może być podobnie.

PAP: W jakich sprawach ustawa o ograniczeniu handlu wymaga dopracowania? Pracodawcy i związkowcy zwracają uwagę, że wiele sklepów, chcąc obejść przepisy, udaje np. placówki pocztowe.

W.Ł.: Zawsze znajdzie się grupa pracodawców, którzy próbują obejść nowe przepisy, testując w ten sposób prawo i z korzyścią dla siebie je interpretując. W tym zakresie współpracujemy z resortem pracy, wspólnie analizując takie przypadki. Niektóre przepisy zostaną zmienione poprzez ich doprecyzowanie. Teraz jednak, gdy inspektor pracy ma wątpliwości, czy zastosowane kruczki prawne służące otwarciu sklepu w niedzielę objętą zakazem pracy w handlu, np. wtedy, gdy powołuje się na status placówki pocztowej, są legalne, kieruje sprawę do sądu. Inspektor pracy nie jest bowiem organem uprawnionym do przesądzania, czy daną placówkę handlową można uznać za placówkę pocztową.

PAP: A co ze sklepami, które próbowały się stać „dworcami” i otwierały punkty sprzedaży biletów?

W.Ł.: Placówki takie są pod lupą inspektorską, sprawdzamy na bieżąco, czy przestrzegają prawa. Swego czasu głośno było w mediach o Galerii Metropolia w Gdańsku, która 9 marca 2018 r., a więc tuż po wejściu w życie przepisów o zakazie handlu w niedziele, uznała, że ma status dworca. Inspektorzy z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku stwierdzili, że większość znajdujących się tam sklepów, zarówno w pierwszą niedzielę objętą zakazem, czyli 11 marca br., jak i w kolejne była zamknięta, a w tych, które były otwarte, pracę wykonywali właściciele lub ich najbliższa rodzina. Tylko w nielicznych przypadkach zatrudnieni byli pracownicy. Ponieważ w jednym przypadku sytuacja się powtórzyła w kolejną niedzielę, inspektor pracy sporządził wniosek do sądu karnego o ukaranie przedsiębiorcy za łamanie przepisów ustawy o ograniczeniu handlu. Sąd wydał wyrok w trybie zaocznym, nakładając na pracodawcę grzywnę. Dwa wnioski o ukaranie zostały skierowane do sądu także wobec dwóch innych pracodawców, którzy łamali zakaz.

PAP: Kontrole PIP i audyty m.in. „NSZZ” Solidarność wykazały, że wielu pracodawców potrąca pracownikom z wypłaty pieniądze za wynajem sprzętu lub odzieży roboczej. Czy Inspekcja przy obecnych przepisach może coś z tym zrobić?

W.Ł.: Znowelizowane przepisy ustawy nie rozstrzygają kwestii dokonywania potrąceń na rzecz zleceniodawcy z wynagrodzenia przysługującego przyjmującemu zlecenie lub świadczącemu usługę. Inspektorzy pracy odnotowują więc przypadki potrącania np. kosztów wyposażenia w odzież roboczą, narzędzia pracy, kar umownych itp. Nawet odwołanie się do przepisów Kodeksu cywilnego w tym zakresie, które wskazują, że strony zawierające umowę mogą ukształtować stosunek prawny według własnego uznania, byleby jego treść i cel nie sprzeciwiały się właściwości stosunku pracy, ustawie lub zasadom współżycia społecznego, w konkretnych przypadkach może stanowić obejście przepisów. Do takich wniosków można dojść zwłaszcza, gdy potrącenie jest dokonywane w sposób regularny i zmierza wyłącznie do wypłacania wynagrodzenia w wysokości niższej niż stawka minimalna. Jako rozwiązanie tego problemu można rozważyć wprowadzenie przepisów w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, ustalających granice potrąceń i kwoty wolnej od potrąceń.

PAP: Związkowcy alarmują również o zaniżaniu czasu pracy. Jak ograniczyć takie praktyki?

W.Ł.: Rzeczywiście, nasi inspektorzy stwierdzają liczne przypadki nieprawidłowego dokumentowania i przekazywania przez osoby wykonujące pracę zarobkową informacji o liczbie godzin wykonania zlecenia lub świadczenia usług. W praktyce nieustalenie podczas kontroli przez inspektora pracy liczby godzin za pomocą dostępnych środków prawnych uniemożliwia wyliczenie należnego wynagrodzenia. Wprawdzie ustawa wskazuje, że w przypadku nieokreślenia w umowie sposobu potwierdzania liczby godzin wykonania zlecenia lub świadczenia usług przyjmujący zlecenie lub świadczący usługi samodzielnie przedkłada w formie pisemnej, elektronicznej lub dokumentowej informację o liczbie godzin wykonania zlecenia, to jednak to unormowanie nie jest wystarczające dla zapewnienia zleceniobiorcom właściwej ochrony. Proponujemy wprowadzenie w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu za pracę obowiązku prowadzenia przez przedsiębiorcę albo inną jednostkę organizacyjną ewidencji obejmującej liczbę godzin wykonania zlecenia lub świadczenia usług oraz kary grzywny za naruszenie tego obowiązku.

Skomentuj